poniedziałek, 31 października 2011

Terapeutyczne zoo Renate Müller w ogrodach dziecięcych Friedricha Fröbela

Siedzisko autorstwa Renate Müller, 1968
Nie tak dawno, dawno temu, bo na początku XX wieku, na terenie niemieckiego landu zwanego Turyngią, a dokładniej w mieście Sonneberg, była sobie jedyna wyższa szkoła na świecie poświęcona wyłącznie projekto- waniu zabawek. Samo miasto natomiast uznawane było za ich stolicę.

Lalka czy pluszowy zwierzak kupione w 1910 były z takim samym prawdopodobieństwem wyprodukowane w Sonnebergu jak dzisiejsze zabawki są w Chinach.

Sonneberska Politechnika o profilu Projektowanie Zabawek łączyła zajęcia warsztatowe, wiedzę na temat współczensego designu oraz nowoczesne wciąż na te czasy teorie z kręgu pedagogiki i terapii dziecięcej. Ćwiczenia oparte o szkołę Bauhausu były przeplatane prezentacją poglądów niemieckiego pedagoga Friedericha Fröbela (1782-1852) powstałymi w połowie XIX wieku i dalej rozwijanymi w XX wieku już po jego śmierci.

Friederich Fröbel (1782-1852
Fröbel był jednym z głównych twórców nowego modelu wychowania dzieci w wieku przedszkolnym opartego na instytucji tzw. ogrodu dziecięcego (z jęz. niem.: kindergarten) - czyli równie metaforycznie: podłożył grunt pod dzisiejsze przedszkola. Wyszedł z założenia, że dzieci mają odmienne od dorosłych potrzeby i zdolności (a wbrew obecnym zwyczajom, maluchy przez bardzo długi okres uznawane były za niedołężne kopie dorosłych), został autorem porównania, że dzieci są niczym rośliny, które muszą być pielęgnowane przez troskliwego ogrodnika - wychowawcę by od najmłod- szych lat uczyły się samodzielności myślenia i rozwijały umiejętności funkcjonowania wśród innych ludzi. Fröbelowi przypisuje się też popularyzację klocków konstrukcyjnych. Były ostatnim z etapów zabawek-prezentów, które dzieci dostawały przechodząc kolejne okresy pobytu w przedszkolach. W pierwszym okresie otrzymywały do zabawy kulę/piłkę, w drugim walec, w trzecim sześcian - właśnie w formie klocków.

Jak zauważa Reinhild Schneider - dyrektor Niemieckiego Muzeum Zabawek w Sonnebergu - Niemiecka Republika Ludowa była uboga w materiały i technologię do produkcji zabawek porównywalnych z Zachodem, dlatego twórcy starali się nadać swym zabawkom większą wartość pedagogiczną. *1)

Zdjęcia: R 20th Century Gallery

Pewnego dnia w 1965 roku, na jedne z zajęć w Sonneberskiej Politechnice prowadząca je Helene Haeusler przyniosła kilka worków na cukier wykonanych z juty i dała swoim studentom zadanie polegające na zaprojektowaniu zwierzaków właśnie z tego materiału. Jenak nie zwykłych pluszaków, a zabawek których docelowym przeznaczeniem byłaby pomoc dzieciom niepełnosprawnym w nabywaniu nowych umiejętności, takich jak m.in. trenowanie równowagi, rozpoznawanie kształtów i faktur czy ćwiczenia lepszej koordynacji oko-ręka. Zlecone zadanie wymagało głębszego zastanowienia się. Juta będąc sztywnym materiałem narzucała ograniczone rozwiązania. Helene Haeusler w celu inspiracji zachęcała swoich studentów do odwiedzania przedszkoli i obserwacji dzieci. Chciała zwrócić ich uwagę na to jak się bawią, jakiej wielkości faktycznie są ich dłonie, czego potrzebuje niepełnosprawne dziecko by opanować nową umiejętność, poznać o stopień wyżej otaczający je świat i własne ciało.

 Zdjęcia: Monika Höfler
 
Renate Müller była jedną ze studentek biorących udział w tym ćwiczeniu. Rozwiązując postawione zadanie przyjęła założenie, że jej zabawki muszą być wytrzymałe, odporne na szuranie, przewracanie, wspinanie się i stawanie, czy bujanie się na nich, jednocześnie będąc na tyle wizualnie pociągającymi i urokliwymi by wzbudzać naturalną chęć zabawy nimi przy pierwszym kontakcie. Zdecydowała się na połączenie wymaganej w zadaniu juty ze skórą zyskując jednocześnie kontrast między szorstkim a gładkim, matowym a błyszczącym.

Zwierzyniec Renate Müller. Zdjęcie: R 20th Century Gallery

Rodzina Müllerów posiadała fabrykę zabawek H. Josef Leven KG, gdzie Renate w międzyczasie także pracowała i nabywała doświadczenia. To pomogło jej fizycznie zrealizować swoje projekty. Zwierzaki zadebiutowały w 1967 roku na Targach Zabawek w Lipsku. Zostały zauważone, następnie rozpowszechnione i testowane na terenie szpitali psychiatrycznych oraz w klinikach i przedszkolach o specjalnym profilu na terenie całej NRD. Odnotowano poprawę samopoczucia i pomoc w rozwoju wśród wielu niemieckich dzieci, co dało impuls Renate do poszerzania rok rocznie swojej kolekcji, w której obecnie obok wielki nosorożców czy misi, znaleźć można słonie, żyrafy, ryby o rozmiarach siedzisk, aż po ptaki i mniejsze wersje zwierząt mieszczące się w dłoniach.

Zdjęcie: Klaus Dietrich Zeutschel
Sukces müllerowego zwierzyńca trwał jednak zdecydowanie za krótko. W 1976, kiedy fabryki Niemiec Wschodnich zostały znacjonalizowane, Renate została odsunięta od produkcji zabawek i przydzielona do projektowania opakowań. Udało jej się wytrzymać przy tym zajęciu blisko sześć miesięcy po czym znalazła obejście - wstąpiła do Stowarzyszenia Artystów Plastyków, co pozwoliło jej na pracę na zlecenia. Lata między 1978 a 1989 spędziła na projektowaniu i budowaniu placów zabaw z drobnych ilości drewna i innych materiałów, które udało się w tych trudnych czasach pozyskać. Jej pierwszym zleceniem był plac zabaw dla upośledzonych dzieci z Erfurt, podczas którego po raz pierwszy zaprojektowała obiekty z drewna. Miała do dyspozycji dwa narzędzia, w tym żadnych elektrycznych. Codziennie pracowała na powietrzu ucząc się jednocześnie i nabywając doświadczenia nad pierwszymi obiektami do ustawienia na placu - Każdy dzień był jak szkoła *1) - wspomina. Na zdjęciu obok Renate podczas obróbki głowy smoka.

 Słonie i kręgle z juty i skóry zaprojektowane w 1968 przez Renate Müller

W tym samym czasie spółdzielcza fabryka zabawek kontynuowała produkcję nie uwzględniając jej wkładu w ich zaprojektowanie i nie wynagradzając w żaden sposób. Szczęśliwie kiedy upadł mur berliński i spółdzielnia została zamknięta, Renate udało się w 1991 roku odkupić prawa do ich autorstwa i własności oraz opatentować sposób ich produkcji. Kartonowe wzorniki wiszące w jej obecnej pracowni, maszyna do szycia czy narzędzia stolarskie, których używa dzisiaj to te same, których używała w latach 60-tych, z tą różnicą, że jej studio stanowi teraz strych stuletniego domu rodzinnego w Sonneberg. Po tym zamieszaniu z prawami do ich autorstwa od 1991 zdecydowała się pracować wyłącznie samodzielnie. Wiem, że każdy egzemplarz jest ręcznie zrobiony przeze mnie i że jakość jest taka na jakiej mi zależy, bez pójścia na kompromisy *1).

Renate Müller w swojej pracowni. Zdjęcie: Monika Höfler

Obok produkcji nowych, dostaje też modele do naprawy, głównie od właścicieli, którzy chcą przekazać któregoś ze zwierzaków swoim wnukom dając szansę trzeciemu pokoleniu do zabawy z modelami projektu Müller. Jednakże samodzielna praca przy konstrukcji zabawek staje się coraz bardziej trudna do wykonania. Większe wersje jej zwierzaków mają w zasadzie strukturę mebla - posiadają wewnętrzną drewnianą konstrukcję nośną pokrytą osnową z juty i wypchaną szczelnie trocinami. Wypychanie poszycia trocinami wymaga siły, a od obcowania z pyłem drewnianej wełny przez wiele lat, Renate aktualnie w wieku 66 lat, nabawiła się stałego, uciążliwego kaszlu. Z tych powodów co raz wyraźniej przesuwa swoją działalność od ręcznej produkcji zabawek w stronę projektowania placów zabaw w rodzinnym Sonnebergu. Ma nadzieję, że dzieci w tych przedszkolach nauczą się samodzielnego myślenia, tak jak ona sama musiała.

We wschodnich Niemczech, odcięci od szerszego świata projektowania z Zachodu, skoncentrowaliśmy się na własnych pomysłach. Młodzi projektanci, których obserwuję dzisiaj, szukają i rozglądają się po całym świecie, biorąc część stąd, a część stamtąd. Wiedzą tak dużo - to jest rozpraszające. W swojej młodości wiedziałam, że muszę znaleźć własną drogą z własną duszą, własną siłę i własne pomysły. I to jest przyczyna, dla której stworzyłam tę kolekcję *1).

Większość swojego życia Renate spędziła w malowniczym Sonnebergu, w dawnej NRD, dlatego jej terapeutyczne zabawki były mniej znane w zachodniej części Niemiec i poza ich granicami. Pomocna w ich promocji była jej pierwsza retrospektywna wystawa w Stanach Zjednoczonych w nowojorskiej galerii R 20th Century, która odbyła się rok temu. Właściciel galerii natknął się na zabawki Müller w jednym z antykwariatów w Kolonii w 2005 roku, potem w Dusseldorfie i na aukcji w Monachium budując sukcesywnie ich drobną kolekcję. Dodatkowo na wystawę Muller stworzyła 60 nowych zabawek, w tym kilka na tyle dużych, że spokojnie zmieściłby się w nich człowiek.

 Wieloryb z 1972 oraz unikatowy miś Guliwer stworzony w 1993 to przykłady
większy zabawek Renate Müller - Guliwer jest wielkości człowieka.
 
To co mnie urzeka w zabawkach Renate Müller to ich synteza, wypracowany unikatowy charakter i brak kokieterii czy marketingowego nadęcia. Urocze na tyle by wzbudzić chęć zabawy i uśmiech na twarzy, wytrzymałe wystarczająco by wytrwać dziesięciolecia przedszkolnych wygibasów, a dodatkowo zbudowane na przeświadczeniu, że zabawa pomaga w naturalny sposób poznać i dowiedzieć się czegoś więcej o nas samych i otaczającym nas świecie. Ich przeznaczenie jest bardziej instytucjonalne, podobnie jak ich ceny. Duży hipek kosztuje aktualnie 1350 euro - dlatego osobie prywatnej może być trudniej nabyć jedną z nich, tym bardziej jeśli planuje przykładowo po trzech latach pozbyć się jej z braku miejsca. Biorąc jednak pod uwagę wartość intelektualną i estetyczną w nich zawartą oraz pracę potrzebną do ich realizacji cena jest sumą wypadkową tych składników.

Skromna część llerowego zwierzyńca

Naturalność i energię samej Renate Müller można zobaczyć w krótkim filmie nakręconym przez przedstawicieli galerii R 20th Century w jej pracowni w rodzinnym Sonneberg:




Galeria R 20th Century wydała także katalog o życiu i twórczości Renate Müller. Z niecier- pliwością czekam na jego odbiór. Po zapoz- naniu się z nim z pewnością podzielę się na lelefantowym blogu dodatkowymi informacja- mi i ciekawostkami nie zawartymi w powyż- szym poście.




Bibliografia:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...